pierwszej nie znam,te dwie czytałąm;) a to nie był taki polski serial CHICHOT LOSU...? T na szczęście tylko przeziębiona,ale muszę ją dobrze wykurować przed następnym powrotem do przedszkola..pewnie tydzień posiedzi w domu
to też będzie wersja z kurczakiem ;p do każdego "makaronu" daję- to jakby rozumie się samo przez się :) jestem tylko ciekawa czy mu będzie smakowało ;p
nooo, mnie się ta piosenka też bardziej podoba, całymi dniami ją słucham!!!!!!!! i nie mogę przestać! aaa!
kurde, z tym katarem i p-le coś jest nie tak - u mnie, jak odbieram ZOsię, to też widzę, jak dzieciakom z nosa leci:( eh, i jak tu nie złapać kataru ...
Ha u mnie w pracy też jakieś zarazy krążą, póki co jedna na L4, druga już prawie, jedną nogą... A tego amora, no ja nie wiem właśnie, czy tego mam sobie życzyć.
Mam nadzieję, że przetrwasz spokojnie TEN dzień! Z moim mężem nie dało się pogadać, on nie widzi w niczym problemu, nawet w tym, że mamy po Mikołaja pojechać. Nie, to nie, niech robi co chce, jak mu karzą. Mam to gdzieś i zamierzam, tak jak mi mąż powiedział - nie kiwnąć palcem!
A co do Twojej pracy ... dobrze, że jakaś jest na razie. Na pewno się coś wyklaruje. A może jednak uda się wyjechać do Wawy? Powodzenia i pozdrawiam.
slyszalam ze chichat losu to fajna książka ;) ale nie wiadomo, trzeba się wybrać do biblioteki i się przekonać ;) zapraszam do mnie na rozdanie http://martusia-life.blogspot.com ;) Obserwuje! jeśli chcesz mozesz się zrewanżować! Pozdrawiam :D
11 komentarzy:
pierwszej nie znam,te dwie czytałąm;) a to nie był taki polski serial CHICHOT LOSU...?
T na szczęście tylko przeziębiona,ale muszę ją dobrze wykurować przed następnym powrotem do przedszkola..pewnie tydzień posiedzi w domu
oj:( a Oliwia chodzi do p-la?
to też będzie wersja z kurczakiem ;p do każdego "makaronu" daję- to jakby rozumie się samo przez się :) jestem tylko ciekawa czy mu będzie smakowało ;p
nooo, mnie się ta piosenka też bardziej podoba, całymi dniami ją słucham!!!!!!!! i nie mogę przestać! aaa!
kurde, z tym katarem i p-le coś jest nie tak - u mnie, jak odbieram ZOsię, to też widzę, jak dzieciakom z nosa leci:( eh, i jak tu nie złapać kataru ...
Ha u mnie w pracy też jakieś zarazy krążą, póki co jedna na L4, druga już prawie, jedną nogą...
A tego amora, no ja nie wiem właśnie, czy tego mam sobie życzyć.
film "Co gryzie..." bardzo mi się podobał!
Chcę właśnie przeczytać ten "Chichot losu".
nie teściowa, ale rodzinka, to fakt, wrrrr.
a serial oglądam na iitv.
tam są wszystkie seriale.
Polecam.
Daj mi znać, czy Ci się podobały "Siostry" :) Dużo zdrówka życzę :)
Mam nadzieję, że przetrwasz spokojnie TEN dzień!
Z moim mężem nie dało się pogadać, on nie widzi w niczym problemu, nawet w tym, że mamy po Mikołaja pojechać. Nie, to nie, niech robi co chce, jak mu karzą. Mam to gdzieś i zamierzam, tak jak mi mąż powiedział - nie kiwnąć palcem!
A co do Twojej pracy ... dobrze, że jakaś jest na razie. Na pewno się coś wyklaruje. A może jednak uda się wyjechać do Wawy?
Powodzenia i pozdrawiam.
slyszalam ze chichat losu to fajna książka ;) ale nie wiadomo, trzeba się wybrać do biblioteki i się przekonać ;)
zapraszam do mnie na rozdanie http://martusia-life.blogspot.com ;) Obserwuje! jeśli chcesz mozesz się zrewanżować! Pozdrawiam :D
Prześlij komentarz