sobota, 18 grudnia 2010

Po wigilii

Impreza średnio udana chociaż lokal świetny i przede wszystkim fajne towarzystwo:) Oczywiście wigilia firmowa tzn picie. O 21.00 i tak musiałam się zmyć bo Oliwka mi się rozchorowała z czwartku na piątek. No takie szczęście to tylko u nas. Jakieś zatrucie albo coś,cały dzień zwracała,nic nie chciała jeść ani pić. Moja Mama z nią była. Oczywiście T. chciał żebym wróciła możliwie jak najszybciej żebym ją spać położyła. A jak wróciłam okazało się, że Oliwka ma się bardzo dobrze. Dziś tylko gorączkuje więc jest ok.

Obudziłam się z lekkim bólem głowy. alkoholu unikałam jak mogłam ale całkiem się nie dało uniknąć. A po alkoholu kolegom rozwiązały się języki i gadaliśmy o naszych wypłatach...no super po prostu. Oczywiście wszyscy mi radzą żebym negocjowała jeszcze większą kasę, w mojej sytuacji gdzie zarabiam najmniej ze wszystkich to chyba nie będzie trudne, mam nadzieję. Umowy raczej nie dostanę;/ cholera tylko równego traktowania brakuje mi w tej pracy.


Zastanawiam się nad kupnem jakiegoś płaszczyka na zimę. Tyle, że pomysł pojawił się nagle i nie mam pojęcia jaki kupić. Czarnego chyba nie chcę, czerwony może??? sama nie wiem


Dziś mam spokojny dzień bo porządki robiłam przed wizytą Mamy i dziś niewiele zostało:)


Miłej soboty

1 komentarz:

Anonimowy pisze...

Trzeba mieć za co się wynieść ;/ trzeba mieć za co coś zmienić. To tylko w książkach i filmach wszystko tak ładnie wygląda.